Mglisty poranek i wyłaniające się z tej mgły drapacze chmur Manhattanu. Na ulicach i mostach łączących półwysep z Jersey City i dzielnicą Queens wieczny ruch samochodowy który nie zamiera nawet w nocy. Już widać statuę wolności która została zamontowana na małej wysepce Ellis u wrót nowojorskiego portu, wpływamy powoli rzeką Hudson i statek przybija do nabrzeża obok lotniskowca muzeum o nazwie Intrepid na którego pokładzie można podziwiać myśliwce, helikoptery i przycumowaną obok łódź podwodną. Z mgły wyłaniają się znajome sylwetki Empire State Building, Chrysler czy dwóch bliźniaczych wież World Trade Center. Mam przed sobą 2 dni zwiedzania tego miasta. Wyfrunąłem z pokładu Astora jak tylko pozwolili na to załodze do której należę i skierowałem się 48-mą zachodnią na wschód w kierunku widocznego Empire State Building. Kiedy zanużyłem się w gąszcz ulic straciłem go z oczu i nie wiedzieć kiedy wyszedłem na legendarny Times Square, nad teatrem widniał baner zapowiadający rychły koncert Toni Braxton o której dowiedziałem się więcej po powrocie do Europy. Po krótkim czasie tłok panujący na tym placu zmęczył mnie na tyle że udałem się dalej na wschód aby dotrzeć do Rockefeller Center z piękną fontanna i złotym pomnikiem Prometeusza. Obróciwszy się na pięcie udałem się na południe 5-tą Aleją do miejsca gdzie ukrył się Empirek SB, znalazłem go i nie omieszkałem pojechać windą do góry by ujrzeć panoramę Manhattanu. Słońce już zaszło więc widok był czarowny ale nadszedł czas powrotu na statek więc zjechałem na dół i skierowałem się na zachód by powrócić do portu, po drodze natknąłem się na słynną halę Madison Square Garden na której widniał napis: 1998-99 Rangers Tickets On Sale. Tak zakończył się pierwszy dzień mojej wędrówki po Nowym Jorku.